czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział XI

Zapraszam do czytania i komentowania

~Adriana

(z perspektywy Tii)

     Siedziałam przy stole Sebastiana razem z moim jednocześnie ukochanym jak i znienawidzonym rodzeństwem. Dziś dowiedziałam się że Tobias zrezygnował z bycia grupowym a jako że ja jestem najstarsza zaraz po nim zostałam grupową. Właśnie zjadałam się pysznymi pączkami i sokiem wieloowocowym gdy rozległ się gong.
     Gong oznacza że albo przybył nowy obozowicz albo jakieś potwory przeszły przez granicę obozu. Wszyscy w stołówce podnieśli się z krzeseł i ruszyli ku wyjściu. Chejron szedł na przedzie grupy i co jakiś czas upominał synów Hermesa i moich braci bo robili sobie ze wszystkich jaja a później tarzali się dosłownie ze śmiechu na widok miny i reakcji swoich ofiar. Wyłaniając się zza wzgórza zobaczyłam dziewczynę na oko trzynastolatkę która dostała zadyszki po szybkim biegu.
     Obserwowaliśmy z uwagą przebieg wydarzeń. Peeta – syn Nike – zeskoczył z drzewa i podbiegł do dziewczyny. Przez chwilę rozmawiali, w pewnej chwili ona została uznana. Uznana przez Panią Julię. Wszyscy wstrzymali oddech, ale tylko na ułamek sekundy bo zaraz dało się słyszeć  szepty i komentarze na temat tego wydarzenia. Petta pomógł jej wstać i zaczął iść z nią w naszą stronę.
- Rozejść się do domków!!! – grzmiał Chejron – Grupowych proszę do mnie!!! – zrobiło się zamieszanie, jedni szli na arenę inni do domków. Ci którzy zostali byli grupowymi. Podeszła do nas ta dziewczyna. Miała czarne włosy i intensywnie niebieskie oczy, oczy które przeszywały na wylot.
- Jak masz na imię dziecko? – spytał centaur
- Merliah Revis mówcie do mnie Lia, mieszkam w Rio z tatą.  – zaciekawiła mnie jej odpowiedź… Mieszka w Rio? Przecież to w Brazylii! Musiała lecieć na Stanów samolotem.
- Czy wiesz co się dzisiaj właśnie stało? – Chejron kontynuował zadawanie pytań
- Tak, zostałam uznana przez moją mamę Julkę. – Skąd ona wiedziała? Czyżby ojciec jej powiedział?
- Czyli wiedziałaś o tym? – drążył temat
- Wiedziałam, Ada, Seb i mama mi o tym powiedzieli. Powiedzieli też że mam nie odwracać się za siebie.
Chejron na chwilę przybrał zamyślony wyraz twarzy
- Dlatego biegłaś – ocenił, przeważnie gdy do Obozu trafia heros musi pokonać kilka potworów które czyhają na półbogów w lesie.
Przytaknęła.
- Czy mogę już iść do mojego domku? Mama mówiła że tam będę mieszkać.
Pan D. jak zawsze musiał coś dodać od siebie bo nie byłby sobą…
- Tak, możesz iść, z powrotem do lasu bo nie potrzebuję jeszcze jednej heroski na głowie. Cały ten zasrany Obóz mi wystarczy. – żachnął się
- Dionizosie!!! Jak możesz?- Chejron co jakiś czas musi przypominać jak powinien się zachować – według moich braci, dzieci Nike, Hermesa i Aresa – kolo od wina.
- To ja mogę już iść? – Lia spytała zniecierpliwiona
- NIE!!! – krzyknął Chejron i Pan D.
No cóż, czasami lubią się pokłócić…
      Jednak tej nowej od Julii chyba puściły nerwy bo uniosła się w powietrze, ale wyglądała na nieprzytomną bo leżała bezwładnie. Rozbłysła turkusowym światłem i zaczęła się zmieniać. Jej włosy stały się czarne jak smoła, oczy miały ten sam odcień natomiast z pleców wyrosły a raczej rozwinęły się skrzydła. Piękne, białe skrzydła. Wkurzyła się, czułam to. Emanowało od niej światło… poświata? Nie wiedziałam w tamtej chwili co robić więc tylko patrzyłam. Gdy złość chyba jej przeszła spadłaby na ziemię gdyby nie Peeta. W ostatniej chwili ją złapał.
- Peeta, zanieś ją do szpitala. – powiedział Chejron przerywając kłótnię z Dionizosem, gostkiem od wina i bogiem…

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział X

Rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Paulinie, oby ci się spodobało.
Życzę wszystkim miłego czytania!!!
~Adriana di Angelo

Merliah

Wysiadłam z samolotu ciągle czując że ktoś mnie obserwuje. Rozglądałam się po lotnisku poszukując tych trzech osób o których mówił mi tata. Gdy nie zauważyłam nikogo kto może na mnie czekać, a wodziłam wzrokiem po całym lotnisku, poszłam odebrać swoją walizkę z recepcji.
- Przepraszam – zaczęłam gdy znalazłam się przy biurze – Czy może na lotnisku czeka na mnie Sebastian Hood, Adrian Sulivan i Julka Solance? I czy mogłabym odebrać walizkę? – recepcjonistka skinęła głową i postawiła przede mną mój bagaż.
- Ty jesteś panienka Merliah? – przytaknęłam - Przyszli jakiś czas temu i powiedzieli ze mam ci zamówić limuzynę do Long Island a tam wszystkiego się dowiesz. Poczekaj. – powiedziała i zaczęła wykręcać numer na telefonie. Czekać, cofnąć do momentu o limuzynie, że jak? Limuzyna? Taka prawdziwa, długa?
- Chciałabym zamówić limuzynę na lotnisko w Nowym Jorku. Kiedy przyjedzie? Acha, nie można by wcześniej? Jest taka możliwość. Ile? Dopłacimy – w głosie recepcjonistki wyczuć można zdenerwowanie jak i zażenowanie - To kiedy przyjedzie? Acha... Dobrze– rozłączyła się – Za piętnaście minut będzie. Niech panienka poczeka na korytarzu. – wskazała na rząd plastikowych, czarnych krzeseł poustawianych pod ścianą.
Zastanawiałam się dlaczego mówi do mnie na per „panienka”…
Usiadłam na pierwszym z brzegu, wygrzebałam z plecaka mój biały tablet, który dostałam od taty na dwunaste urodziny, włączyłam go i sprawdziłam czy jest zasięg, całe szczęście był!!! Niebiosa wysłuchały moich modłów!!!  Włączyłam taką aplikację wattpad by poczytać sobie „Córkę Królowej” . Był to super blog o córce Hery która trafia do obozu herosów, tego z książek wujka Rica. Z tego transu wybudził mnie głos, głos recepcjonistki… Mówiła coś do mnie
-  …już jest, pomóc panience przenosić bagaże? – spytała uprzejmie
- Co jest?
- Samochód już przyjechał, czy pomóc panience nieść walizkę?
- Nie, poradzę sobie. – złapałam walizkę i wyszłam z budynku. Przede mną stała czarna limuzyna. Z duchu czułam takie „Wow!!!”  Facet w garniturze otworzył przede mną drzwi auta i nakazał ręką że mam wsiąść.

Wgramoliłam się do środka i zauważyłam że w środku siedzą trzy osoby, pewnie te o których mówił tata. Chłopak siedzący najbliżej wejścia miała ma uszach słuchawki. Rudowłosa dziewczyna siedząca obok wpatrywała się bezmyślnie przed siebie. Miała dziwne pomarańczowo-złote oczy. P drugiej stronie siedział dziewczyna mająca czarne włosy i niebieskie oczy. Tak intensywne że aż robiło się niedobrze od patrzenia w nie… Wszyscy na coś wyczekiwali. Chyba na to że rozpocznę rozmowę.
-Yyy, mam na imię…
- Merliah, wiemy. Twój tata mówił że jedziesz do Obozu – powiedziała czarnowłosa siedemnastolatka o niebieskich oczach
- Acha, a co ma być na tym obozie o którym mówił mi tata?
- Nauczysz się walczyć z potworami, władać łukiem, mieczem, sztyletem, biczami i kuszą. Oraz korzystać ze swoich boskich umiejętności. – odpowiedziała jakby nic ją to nie obchodziło
- Fajnie! – mruknęłam -Prędzej się zabiję, lub ktoś wyświadczy mi przysługę i to zrobi.
- Nie pozwolę na to – powiedział stanowczo ta sama dziewczyna
- Dlaczego?
- Ponieważ jestem twoją matką, a ty moją jedyną w ciągu pięciu stuleci córką.
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Że co? Ona wygląda na siedemnaście lat a ja mam trzynaście. Mogłaby być moją starszą siostrą. Mówi coś o pięciu stuleciach… matko! To ile ona mogłaby mieć lat? Ale stop!!! Nikt nie żyje tak długo chyba że jest… bogiem. Ale bogowie nie istnieją. To tylko stereotypy…
- Acha, i mam niby w to uwierzyć?
- Merliah jesteś heroską, półboginią, ja jestem Julia, bogini głębin, duszy, plaż, turkusowego i turkusa. Mam tylko jedną córkę i ona właśnie stoi przede mną.
- Bogowie nie istnieją. – powiedziałam pewnie
- Ja istnieję.
 - Dobra, to inaczej. Wiem, w mitologii była Adriana, Sebastian i Julka jako nieznośni herosi. Córka Nike, syn Hermesa i córka Posejdona. Chejrona ich nienawidził…
- I nadal nienawidzi – dopowiedział Sebastian – głupi osioł.
Wybuchnęliśmy śmiechem
- I nadal nienawidzi – zgodziłam się gdy opanowałam głupawkę– byli okłamywani i żyli pod klątwą dlatego mogli umrzeć.
- Dokładnie, później na arenie w Obozie Herosów uznał nas Hermes i Artemida– włączyła się rudowłosa, chyba, na pewno Adriana
- Naprawdę jesteście bogami… - szepnęłam a oni pokiwali głowami
- Nie mam rodzeństwa?
Cisza, odpowiedział mi cisza…
 - Dojechaliśmy, więc musimy się pożegnać, nie mów nikomu kogo jesteś córką. Sama cię dzisiaj jeszcze uznam, dobrze?
Skinęłam głową na potwierdzenie słów mojej „mamy”
- Powiedz do mnie mamo. – poprosiła
- Do zobaczenia mamo, Sebastianie, Adriano…

- Do zobaczenia, idź przed siebie, nie patrz na boki– powiedziała moja mama

***
CDN
PROSZĘ O KOMENTARZE!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział IX

Odkąd pamiętam mieszkałam w domku dwudziestym drugim, byłam córką Sebastiana, boga poświęceń więc mogłam skłonić kogoś by się poddał, zastąpił mnie czy poświęcił. Potrafiłam wyczuć kto do kogo w życiu miłosnym i przyjacielskim pasuje. Mój tata jest bogiem więc czasami ma romanse z śmiertelniczkami co nie za bardzo podoba się Adrianie – bogini wspomnień, pamięci, chwil, zachodu i wschodu słońca. –jego żonie. Mam tylko czwórkę rodzeństwa: Tobiasa – grupowego, Alexa zawsze opanowanego, Jace’a dowcipnisia uwielbiającego robić sobie jaja z innych i Alice – najukochańszą siostrę. Ja i moje rodzeństwo dziwnie wyglądamy, mamy niemal białe włosy i pomarańczowe oczy. Bardzo szybko rosną mi włosy. Co dzień muszę je z siostrą obcinać, dlatego zawsze przy sobie noszę nożyczki.

Wstałam z łóżka, przeciągnęła się i spojrzałam na zegarek. Kurde, za chwilę kończyło się śniadanie. Szybko zerwałam się i pobiegłam do szafy. Założyłam jeansy rurki i szukałam bluzki. Jednak ku mojemu nieszczęściu nie posiadałam żadnej bluzki! Wszystkie zniknęły!!! Za chwilę Jace’a  (czyt.: Dżejsa) zamorduję.

- Jace!!! Oddawaj bluzki!!! Bo za chwilę skorzystam z oferty Chejrona i zostaniesz pożarty przez Panią O’Leary!!! Jak skończę z tobą to tata nawet Cię nie pozna!!! – darłam się ze swojego pokoju
Co on sobie wyobraża? Zabiera mi bluzki!!! Ostatnio musiałam dzwonić do Tray – córki Afrodyty żeby mi jakieś krótkie spodenki przyniosła bo ten debli zabrał mi je!!!
Na dobra. Dzwonimy.
Jeden sygnał, drugi, odebrała! Szczęście w nieszczęściu…
- Hej! Co tam Vev?
- Jace – wycedziłam
- A to wszystko jasne co ci ukradł tym razem?
- Bluzki!
- Spoko już niosę ci jakąś
- Dzięki! Jesteś wielka!!!
- Wiem o tym? – zaśmiała się do słuchawki
- Jest coś czego nie wiesz?
- Co było pierwsze jajko czy kura?
Rozłączyłam się, usiadłam na łóżku i czekałam… Wreszcie gdy weszła do pokoju rzuciła się na mnie z pytaniami jak mogłam nie zauważyć tego czubka który wykrada mi bluzki? Kurde, siedziałam na łóżku w samym staniku i spodenkach…
Dobra niech już skończy. Wkurza mnie. „Poświęć się i wyjdź” pomyślałam. Działa!!! Jupi!!! Wyszła!!! Bo za chwilę by mi tu coś gadała o tym co jest teraz modne a co do kitu… Matko jak ja ją lubię i jednocześnie nienawidzę, ostatnio przeglądała Willowi synowi Posejdona bieliznę więc nie wiedziałam co teraz wymyśli.
Wciągnęłam na siebie bluzkę i wyszłam z domku. Na szczęście w głowie odezwał mi się tata.

„Hej Vevina” usłyszałam w myślach głos tatusia
„Cześć tato! Co się stało?” pomyślałam
 „Dzisiaj jest sobota, wiem o tym i powinienem być z wami w dniu z boskim rodzicem ale mam bardzo ważną sprawę do załatwienia. Przekażesz rodzeństwu nie będę z wami?” zakomunikował
„Wiesz że powiem, ale czy chodzi o Panią Julię?”
„Nie mogę powiedzieć, dowiesz się jutro.”
Coś czułam że Pani Julia ma spore kłopoty.
„A zdradzisz coś?”
„Vev, ale nie mów rodzeństwu dobrze?”
„Tak tato, przysięgam na Styks że nie powiem”
„Julka ma dziecko”
OMG!!! Dziecko, ona, jak? Przecież przysięga. To niemożliwe. Nie mogła… Uświadamiałam sobie dłuższą chwilę że Pani Julia ma dziecko. Ale przecież to niemożliwe!!! Ona przysięgała czystość!!! No co jak co ale Artemida też była zobowiązana ale jednak ma dzieci… dzieci z Hermesem… Adrianę, Sebastiana i Julkę.
„ słyszysz mnie?” tata dobijał się d moich myśli
„Tak, tak, tylko że to by znaczyło że…”
„Nie możesz o tym nikomu powiedzieć”
„Tak”
Stałam jak słup soli i wpatrywałam się przed siebie… To niemożliwe, niemożliwe. Mówiłam tak do siebie szeptem. Wszyscy inni herosi gdy tylko przechodzili obok mnie patrzyli się jak na wariatkę. No cóż… Chejron nie za bardzo lubi Dzieci Adriany i Seba…
„Tatuś a czy Jace nie mógłby zbliżać się do mojego pokoju?” spróbować nie zaszkodzi
„Co tym razem?”
„Bluzki, ostatnio spodnie, jeszcze wcześniej buty, kiedyś laptop..” zaczęłam wyliczać w myślach
„Załatwione, ma zakaz, nie może przekroczyć progu twojego pokoju”
„Supi!!! Tata jesteś super!! Papatka!”
Pożegnałam się z tatą i pognałam do stołówki.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Prośba

Proszę!
Jeśli odwiedzacie mojego  bloga napiszcie komentarz. Bo nie wiem czy mam pisać dalej, nikt nie pisze że fajny, że muszę jeszcze popracować czy nawet żebym dała sobie z tym spokój!!! Nie mam motywacji! Proszę komentujcie lub chociaż na Facebooku na stronie "Herosowe Blogi". Proszę oceniajcie!!!
:)

Rozdział VIII

Merliah mieszkała od zawsze tylko z ojcem, Rianem, w kamienicy w Rio. Chodziła do szkoły jak inne nastolatki w jej wieku, miała przyjaciół, kochającego tatę, psa, kota, marzenia. Ale wszystko zmieniło się tego jednego dnia gdy wracała z zakończenia roku szkolnego. Od progu przywitał ją głos taty:
- Jak było?
- Świetnie, znów wzorowa. – pokazała tacie świadectwo z czerwonym paskiem. Ten poczochrał jej włosy i zaczął czytać.
- Wspaniale! A teraz Merliah mogłabyś spakować trochę rzeczy bo pojedziemy do obozu.
- Spoko, ale gdzie?
-Do Stanów, do Nowego Jorku.
- Poważnie!!! – skinął głową –To wspaniale! Biegnę się spakować! – dziewczyna wskoczyła szybko na schody i pobiegła na drugie piętro budynku, do swojego pokoju.

Jej tata oparł się jedną ręko o stół i przeczesał włosy dłonią. Zastanawiał się czy powiedzieć córce że jej matka była boginią, boginią niemającą dzieci. Nie, to może przecież poczekać, nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nikt. Dopóki nie trafi do obozu. Gdy wreszcie przypomniał sobie o prezencie od Julki zaczął zastanawiać się co mogło tam być… Otrząsnął się i podszedł do szafki stojącej w korytarzy, otworzył drugą szufladę i wyjął podłużną szkatułkę ozdobioną malowidłami słońc. Zamknął szufladę i poszedł do swojej sypialni by spakować w coś ten prezent.

Merliah w tym czasie wyciągnęła niebieską walizkę i wrzucała do niej ubrania, zapakowała też trochę kosmetyków, swój laptop, tablet, telefon i mp3. Upięła rozpuszczone włosy w ciasny kok, złapała za plecak i wwaliła do niego swoje ulubione książki. Spakowała soczewki ponieważ jej oczy zmieniały kolor, raz były żółte, raz filetowe, takie jaki jest zachód słońca danego dnia. Nastolatka chwyciła walizkę i zaczęła schodzić po schodach.

Gdy wreszcie wyszła z domu na ulicy oparty o samochód stał jej tata. Zobaczywszy ją przeszedł dookoła auta otworzył drzwi i wsiadł do środka transportu na lotnisko. Merliah zbiegła po schodach prowadzących do kamienicy i wybiegła na ulicę. Postawiła walizkę na ziemi, otworzyła bagażnik i włożyła do niego walizkę. Zatrzasnęła drzwi bagażnika i wsiadła do samochody po prawej stronie taty. Założyła słuchawki na uszy i zaczęła podśpiewywać piosenkę Kelly Clarkson – Stonger

You know the bed feels warmer
Sleeping here alone
You know I dream in color
And do the things I want

You think you've got the best of me
Think you've had the last laugh
Bet you think that everything good is gone
Think you left me broken down
Think that I'd come running back
Baby you don't know me
'Cause you're dead wrong

What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.

What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone

You heard that I was starting over with someone new
They told you I was moving on over you
You didn't thing that I'd come back
I'd come back swinging
You try to break me but you see

What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.

What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone

Thanks to you I got a new thing started
Thanks to you I'm not the broken hearted
Thanks to you I'm finally thinking about me
You know in the end the day I left was just my beginning
In the end...

What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes you fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over 'cause you're gone.

What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone

What doesn't kill you makes you stronger, stronger
Just me, myself and I
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone

- Pięknie  - skomplementował ją tata, bębniąc palcami w kierownicę mazdy
- Dzięki – powiedziała i wyjrzała przez okno, patrzyła na mijające przez nich pola, domy, miasta i szkoły. Obserwowała jak na ulicach Rio pary chodzą trzymając się za rękę. I zastanawiała się czy i ona kiedyś się zakocha. Jej rozmyślenia przerwał tata oznajmiając że są już na lotnisku.
- Jak wysiądziesz z samolotu to czekaj na dziewczynę która powinna przedstawić ci się jako Julka Solance. Dobrze? Z nią będzie prawdopodobnie Sebastian Hood i Adriana Sulivan. Trzymaj się ich. – mówiąc to Rian Revis zastanawiał się czy Julka powie Merliah że jest jej matką…
Gdy wysiedli z samochody od razu podbiegł do nich mężczyzna w garniturze. Był zziajany, na pewno biegł bardzo szybko…
- Zabrać bagaże do samolotu? – zapytał
- Tak, tak proszę wziąć i zapakować do tego który leci do Stanów do Nowego Jorku. Dobrze? – odparł
Mężczyzna skinął głową, schylił się po walizkę, wziął ja i popędził w stronę samolotu. Merliah poszła za nim lecz jeszcze na odchodnym rzuciła tacie krótkie:
- Do zobaczenia za dwa miesiące!!! Będę tęsknić!
- Ja też córeczko, ja też… - szepnął jej tata wciąż rozmyślając o Julce…
Dziewczyna szybko odwróciła się i pobiegła jak najszybciej potrafiła w stronę w którą udał się mężczyzna z jej walizką, w stronę samolotu do Nowego Jorku…

Merliah wsiadła do samolotu szukała wzrokiem wolnego miejsca niedaleko okna, chciała wyglądać z niego i oglądać krajobrazy rozciągające się pod nią, kilka kilometrów w dole. Poszukując wolnego miejsca zdała sobie sprawę ze prawie cały samolot jest pełny. Piloci mówili przez głośniki…

- …prosi się o zapięcie pasów i wyłączenie telefonów ponieważ przekroczymy granice pięciu państw. Uprasza się też by nie rozrzucać po samolocie papierków po jedzeniu i środkach spożywczych. Fotele mają wbudowany telewizor i  komputer więc można swobodnie korzystać z Internetu…

Jeszcze coś mówili lecz Merliah wyciągnęła z plecaka książkę o Percy Jacksonie i zaczęła ją czytać…

Rozdział VII

Julia

Kilkanaście pokoleń później…

Szłam ulicami Rio, przemieszczałam się cicho, chciałam by nikt mnie nie zauważył. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Stanęłam dopiero przed kamienicom w zielonym kolorze. Myśli kłębiły mi się w głowie… Jak mogłam to zrobić? Co mną kierowało?
Podniosłam rękę i zapukałam do drzwi. Chwilę później usłyszałam że otwierają się drzwi. Wślizgnęłam się do środka i rzuciłam się w ramiona Riana. Stałam tak dłuższą chwilę wpatrując się w jego zielone oczy, gdy wreszcie zdobyłam się na odwagę szepnęłam tak cicho jak potrafiłam:
- Jestem w ciąży.
Po policzku mojego ukochanego spłynęła łza szczęścia. Wiedziałam że się cieszy ale ja nie wiedziałam co o tym myśleć. Przecież złożyłam przysięgę. Tak jak Artemida, Hestia, czy Atena. I co? Złamałam przysięgę czystości.
Rian dotknął ręką mój brzuch.
- Chłopiec czy dziewczynka? – spytał
- Dziewczynka, daj jej na imię Merliah, ja niestety nie mogę się nią opiekować. Zajmiesz się nią?
Skinął głową.
-Gdy skończy trzynaście lat zabierz ją do obozu, na Long Island. - zarządziłam
- Kiedy Cię znów zobaczę?
- Nie wiem – przyznałam – Posejdon i tak jest nie zadowolony z tego że zaniedbuję obowiązki. Wiesz głębiny i wszystkie morskie stworzenia mieszkające tam.
- Nie mogłabyś zostać? – już miałam wyjść gdy złapał mnie za rękę.
- Przecież wiesz kochanie że to niemożliwe. Zeus i inni bogowie, nie, nie mogę. Kiedyś zrozumiesz.
Nie wiem co mnie naszło lecz go pocałowałam, gdy opuściłam budynek pomyślałam o Moim domu w dzielnicy olimpijskiej, na Olimpie oczywiście. Zmieniłam się w jasne turkusowe światło i już mnie nie było.

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział VI

Rozdział VI
Adriana
Siedząc a raczej lewitując w powietrzu ma się wrażenie iż wszyscy ci ma dole to takie maciupeńkie mrówki. Seb to chyba usnął po drodze do siedemnastki. Położyłam się wreszcie na plecach i wymachiwałam nogami ze znudzenia. Gdy tak leżałam uświadomiłam sobie że nie pasuję do dzieci Nike. Wyróżniam się i to bardzo… moje rozmyślania przezwał Seb.
- No wreszcie – rzuciłam
- Nie moja wina że ta wasza „biblioteka” o ile można tak to nazwać jest taka obszerna i gigantyczna!!!
- Co ja na to poradzę? Jest za to co poczytać… - wzruszyłam ramionami
Seb podał mi naręcze pełne lektur które z uwagą studiowałam wraz z Julką. Były wśród nich książki o tytułach: „Jak obejść ręcznie zabezpieczenia?”, „Mało znane ale skuteczne” i wiele innych podobnych tytułów. Moją uwagę przykuła książka oprawiona w skórę której na pewno z Julką nie czytaliśmy, złotymi literami na skórze napisano „Podręcznik Hermesa”. Bardzo się ucieszyłam że bóg złodziei jest nam przychylny.
- Julka – zawołałam przyjaciółkę która właśnie słuchała piosenek Kelly Clarkson – musimy coś załatwić
- Oki – odparła i przeniosła się obok nas.
Usiedliśmy po turecku, ja wyświetlałam po kolei na moim tablecie plany różnych budynków w obozie, sklepy a nawet świątynie bogów. Zatrzymaliśmy się przy planie domku szóstego – domku w którym mieszkały dzieci Ateny w tym Annabeth. Coś mówiło mi że należy napaść na domek szósty i zwinąć z niego laptopa Ann, schować go i obserwować jak Ateniątka wyruszają na poszukiwania zguby…
- Napad na domek szósty? – zapytał po chwili naszego milczenia Seb
Przytaknęłam już obmyślając plan ataku, na pewno w nocy, dzień nie wchodzi w grę. Wszyscy muszą spać albo ich uśpimy miksturą od Hypnosa, mojego patrona – jednego z sześciu którzy mnie pobłogosławili.
- Ale Ann się wścieknie… - powiedziała Julka
Uciszyłam ją ręką
- Nie wścieknie się bo go schowamy a nie ukradniemy. Zrozumiano?
- Tak – powiedział Seb
- Ada, wiesz że dziś jest nasza rocznica uznania przez rodziców?
- O kurde!!! Zapomniałam! Szybko zbieramy się!!! Która godzina? – W trybie pośpiesznym wstałam i wylądowałam na ziemi. Zareagowałam jak oparzona na słowa Julki. W dzień rocznicy heros zostaje znów uznany, a my zostaliśmy uznani o 18:39… Na pewno nie zdążymy!
- 18:32!!!
- Julka ja Cię kiedyś zamorduję!!! - rzuciłam
- Już to słyszałam – odparła w biegu, doganiając mnie i Seba
Wpadliśmy na arenę zdyszani, wszyscy obozowicze siedzieli na widowni i obserwowali nas z nie ukrywanym oczekiwaniem, a może było to zdziwienie.
- No wreszcie! – oznajmił Pan D. – Gdzieś cie byli? Adara? Julita? Soren? Macie coś na swoje usprawiedliwienie?
- Nie – rzuciłam na odchodnym będąc odwrócona do boga tyłem, wiem zbyt się narażam.
Spojrzałam na wyświetlacz mojego Iphona 5s. Jeszcze dziesięć sekund do 18:39… dziewięć.. osiem… siedem… sześć… pięć… cztery… trzy.. dwa… jeden… 18:39!!!
Rozbłysłam tak jasnym światłem że byłam przekonana iż oślepiłoby mnie gdyby nie to że zamknęłam oczy. Nigdy tak się nie działo. Wokół siebie słyszałam szepty, przyciszone głosy mówiące „Jak?”, „To niemożliwe”, i zorientowałam się że wszyscy czekają na coś.
- Adriano, Sebastianie, Julko, możecie otworzyć oczy. – powiedział Chejron głosem pełnym zdziwienia

Percy

Stałem obok Chejrona i przyglądałem się całej sytuacji.
- No wreszcie! – oznajmił Pan D. – Gdzieś cie byli? Adara? Julita? Soren? Macie coś na swoje usprawiedliwienie? – jak zawsze kolo od wina przekręca specjalnie imiona
- Nie – powiedział od niechcenia Adriana stojąc do Pana D. tyłem
Adriana, Seb i Julka stanęli na środku amfiteatru czy jak wolicie areny.  I czekali. Nagle rozbłysnęli tak jasnym światłem że byłem zmuszony się odwrócić. Oślepiło by mnie z pewnością. Zacząłem się wtedy zastanawiać czy oni nie są przypadkiem bogami… Gdy wreszcie odważyłem uchylić odrobinę powieki i zerknąć na nich zdałem sobie sprawę że to nie oni!
- Adriano, Sebastianie, Julko, możecie otworzyć oczy. – powiedział Chejron głosem pełnym zdziwienia

Adriana miała rude włosy, dłuższe niż jeszcze przed minutą. Jej oczy dały mi do myślenia, były srebrne, patrząc w nie widziałem każdy zachód i wschód słońca jaki oglądałem w swoim życiu. Zdałem sobie sprawę że przed oczami przemknęły mi wszystkie radosne i pełne szczęście chwile z całego mojego życia, zobaczyłem też te które od zawsze napełniały mnie smutkiem, takie których nie chciałem nigdy więcej oglądać ponownie. Wyglądała na szesnaście lat, wydoroślała, była najpiękniejszą dziewczyną jaką oglądały moje oczy…

Sebastian miał jasne blond włosy i intensywnie niebieskie oczy. Co dziwne przypominał mi Apolla. Tak jak i od Adriany i od niego biła boska poświata. Gdy nawiązałem z nim kontakt wzrokowy zdałem sobie sprawę ile razy chciałem oddać życie za drugą osobę, ile razy pocieszałem, ile razy mówiłem że zrobię wszystko. Tych wspomnień było bardzo dużo ponieważ zawsze byłem gotowy oddać za kogoś własne życie. Przypomniałem sobie ile razy podkochiwałem się w dziewczynach z obozu i szkoły. On, ale raczej nie on, bo wyglądał na szesnastolatka, stał na środku areny i nerwowo przestępował z nogi na nogę.

Zerknąłem na Julkę która stała obok chłopaka i z nerwów, chyba, przygryzała wargę. Patrząc na nią zdałem sobie sprawę że jest starsza, starsza na pewno ode mnie. Miała teraz postać szesnastolatki o czarnych włosach i wściekle turkusowych oczach. Patrząc z nie widziałem morze, każdą chwilę pod wodą, każdy moment w pałacu taty. Patrząc na nią widziałem samego siebie, odkąd ją ożywiono myślałem że jest moją siostrą, no bo Posejdon ją uznał, ale jednak nie jesteśmy spokrewnieni. Nad nią unosił się hologram łani i strzał oraz kaduceusz. Była siostrą bliźniaczką Sebastiana i Adriany…

Oni byli dziećmi Artemidy i Hermesa, byli bogami i chyba wiem nawet czego. Adriana była boginią wspomnień, pamięci, wschodu i zachodu słońca, Julka była boginią głębin, plaż i turkusa. Sebastian był bogiem poświęceń, pierwszych miłości i niespełnionych marzeń…

***
1 komentarz = nowy rozdział
Proszę komentujcie!!!